sobota, 7 maja 2011

1-Atak potwora

Bleach 1
--------------
Mam wolne, więc postanowiłam iść do miasta. Na początku wpadłam do znajomego sklepikarza, który handlował antykami, raz po raz miał coś fajnego^^.
-Dzień dobry Panie Michale-z uśmiechem weszłam do sklepu
-A, dzień dobry Hanno, czego szukasz?-odparł zza stolika
-Jak zawsze nowości-odparłam z uśmiechem
-To masz szczęście, właśnie była dostawa-uśmiechną się do mnie mężczyzna- i mam chyba coś dla ciebie-dodał i wyciągną z pod lady, duży, złoty medalion, po środku z wielkim rubinem, rodem z "Piratów z Karaibów". Zastanawiało mnie na ile rubin jest prawdziwy.
-Dla ciebie kochanie, tylko 20 zł-powiedział pan Michał, ja zaczęłam się zastanawiać, bo to drogo, za taki medalion, w tym nie wiem ile w tym plastyku, ale to coś miało coś w sobie... coś niezwykłego,  wręcz magicznego...
-Dobrze-odparłam, po dłuższej chwili i dałam 20 zł, mężczyzna się do mnie uśmiechną i podał mi medalion, ja od razu go założyłam. I zadowolona wyszłam ze sklepu, kierowałam się na salon Empik. Jak szłam jedną ze skrótowych, bocznych uliczek, poczułam że coś  mnie łapie za nogę, krzyknęłam, odwróciłam się i jeszcze głośniej krzyknęłam. Oto przede mną stał wielki, czarny, kościsty stwór, z wielką dziurą w piersi, który teraz robił dziwną minę.
-To ty mnie widzisz-wychrypiał głosem jak żul po 10 butelkach wódki, ja ze łzami w oczach pokiwałam głową i jęknęłam. Potwór się zbliżał, ja zaczęłam płakać, a kamień na moim medalionie świecić, ale ja tego nie widziałam, przez łzy. Po chwili jakby się wszystko zatrzymało, potwór stał nieruchomo, w pozycji marszu, a ja siedziałam metr od mojego ciała, w dodatku byłam ubrana w jakieś dziwne, czarne ubrania. Wpadłam w panikę i zaczęłam krzyczeć i płakać. Wtedy zza pleców usłyszałam cichy, słodki głosik
-Nie płacz Hanno-odwróciłam się. Za mną stała słodziutka 5 letnia dziewczynka z różowymi oczyma i różowymi kitkami w różowiutkim kimonie z fioletowym obi i w fioletowych sandałach oraz białych skarpetach wyciętych między dużym paluchem a następnymi palcami. Patrzyłam na nią zdziwiona, zatkało mnie.
-No, nie udawaj że mówić nie umiesz-odparła z lekką kpiną w głosie.
-Ki-Kim jesteś?-wydukałam, wciąż  patrząc na nią z niedowierzaniem.
-Mam naimię Love i jestem częścią ciebie-odparła spokojnie
-Że jak?-krzyknęłam piskliwym głosem i zaczęłam się zastanawiać czy śnie, czy zwariowałam, ona westchnęła.
-Jestem twoją energią wewnętrzną, a ten medalion-wzięła medalion który miałam na szyi, a raczej które miało na szyi moje ciało-uwolnił mnie, ukazują część twoich możliwości, akurat w momencie w którym potrzebowałaś.-teraz wskazała na potwora-będziesz musiała go pokonać, bo jak przegrasz to nie tylko stracisz życie, ale i dusze- powiedziała poważnym tonem, swym słodkim głosem, ta mała dziewczynka.
-O Matko....niemożliwe... gdzie jestem?...co się stało ze mną i z moim ciałem?-jęczałam kręcąc głową-czyli to coś  to diabeł, a ja mam być aniołem , czy jak?-nierozumiałam, dziewczynka zmarszczyła brwi.
-Nie, to Jest Hollow, demon, zły duch, nie diabeł...-zaczeła wyjaśniać
-Aha-potaknęłam, nadal nie rozumiejąc
-A ty jesteś Shinigami, co prawda nie jesteś pełno prawna, ale zawsze, rozumiesz?
-Nie-przyznałam szczerze. Ona zmarszczyła brwi.
-Dobra, to na razie nieważne, ważne jest to abyś zabiła,  tego stwora, a zrobisz to dzięki  mnie-powiedziała dumnie dziewczynka. Ja wytrzeszczyłam oczy, jak miałam zabić to coś, w dodatku przy pomocy tej małej, miałam nią machnąć, czy co?.... Dziewczynka podeszła do mnie i surowym głosem powiedziała
-sięgnij za pas i wyjmij to co tam masz-powiedziała, wykonałam i w ręce miałam coś co przypominało rękojeść miecza.-Więc tak, aby go użyć musisz zawołać "Love Całuj", jak chcesz ulepszyć atak to krzycz "Bankai" i  "Love Zapłoń", ale staraj się korzystać z pierwszego ataku, bo drugi zżera dużo energii i możesz zemdleć. -informowała dziewczynka i wniknęła w rękojeść, zanim zdążyłam cokolwiek zrobić. Pochwili znów wszystko się ruszało, a ja nadal stałam poza swoim ciałem ze sztyletem w dłoni, na przeciw tego dziwnego, okropnego, wielkiego stwora.
-Oooo, mam szczęście jesteś Shinigami, a dusze bogów śmierci są pyszne-wychrypiał i polizał się. Co prawda nie wiedziałam kim lub czym jest ten cały bóg śmierci, ale chyba chodziło mu o to aby mnie zjeść. Krzyknęłam. I odsunęłam się na bezpieczną odległość(na koniec ulicy). Przypomniało mi się co mówiła różowłosa.
-Love Całuj-krzyknęłam, a w ręku została mi rękojeść, natomiast ostrze zmieniło się w.... tą 5-latkę- OMG-krzyknęłam patrząc na nią.
-Co Pani rozkaże, niech kontroluje pani wszystko poprzez rękojeść-krzyknęła dziewczynka i podleciała do potwora i pokazała mu język. Stwór próbował ją złapać
-Atakuj-wydałam rozkaz, mocno trzymając rękojeść. Ona kiwnęła głową i zmieniła się w różowy płomyk, potwór zaczął płonąć. Ale to nie wystarczyło, stwór, ugasił ją jakąś cieczą, i wyblakłą rzucił przedemną.  Nagle poczułam się słabo.
-Pani użyj drugiego zaklęcia, nie mamy wyboru-krzyknęła z rozpaczą dziewczynka, gdy ją wdeptywał w ziemię stwór.
-Ban-kai!-krzyknęłam, poczułam że się unoszę, strój mi falował, włosy uczesały się w kitki, i zawiązały się na nich różowe kokardki z dzwoneczkami.
-Love zapłoń-wydałam drugie polecenie, wtedy noga potwora zaczęła się roztapiać, tak jak reszta potwora, z pod śmierdzącej bez kształtnej masy wyłonił się ognik o kształtach dziecka. Z szybkością ognia znalazła się na rękojeści i zmieniła w ostrze, po chwili poczułam się słabo i zapadła dla mnie ciemność.